Klacz po przejściach - jak mam z nią pracować? |
Magda
Źrebak
|
Piszę tutaj, bo już sama nie wiem, co robić... Od jakiegoś roku jeżdżę na klaczce, która ma za sobą trudną historię. W naszej stajni przez jakiś czas pracował instruktor, który nie traktował koni za dobrze. W tej chwili większość z nich ma jakieś jazdy, a ja się uparłam, że jednej z klaczek nie odpuszczę. Ktoś musi na niej jeździć i przełamać te jej schizy, szkoda, żeby taki dobry koń stał w boksie i w ogóle się nie ruszał. Ogólnie klacz jest świetnie zrobiona, pięknie skacze, jest przygotowana też do podstawowego ujeżdżenia. Dużo się od niej nauczyłam, ale nie mogę sobie poradzić z jednym problemem, który w dodatku ostatnio się nasila. Ona od czasu do czasu ponosi bardzo ostrym galopem i wpada przy tym w taką panikę, że zatrzymanie jej graniczy z cudem. Pracuję z moją trenerką induwidualnie, żeby dobrze hamować dosiadem, już powoli się to udaje (bo kiedyś najczęściej kończyło sie tak, że musiałam hamować na zadzie któregoś z koni), ale w dalszym ciągu, zanim ją zatrzymam, jest trochę niebezpiecznie. Najbardziej boję się, że kiedyś przewrócimy się na zakręcie, wczoraj dwa razy już było blisko.
Nie wiem, jak z tym koniem pracować. Jedna instruktorka mówi, że tylko dosiad, dosiad i jeszcze raz dosiad, druga z kolei radzi mocniejsze wędzidło (w tej chwili jeżdżę faktycznie na bardzo delikatnym, bo gumowym, łamanym). Nie wiem, czego się chwytać. Może faktycznie za mocno się cackam z tym koniem i powinnam wziąć mocniejsze kiełzno i raz a dobrze chwycić ją na pysku, to może te pomysły by jej przeszły. Ale z drugiej strony boję się, że to może przynieść odwrotny efekt i klacz już całkiem zeświruje. Proszę o pomoc, bo jak czegoś nie wymyślę, to będę musiała z niej zrezygnować, a tego bym bardzo nie chciała. Ale jak długo można jeździć tak, że co zakręt, to zapierniczam galopem... W końcu tą klacz zajadę, albo zrobię krzywdę sobie, czy któremuś z jeźdźców. Nie moge liczyć na pomoc innych w stajni, bo przez te numery już tylko ja na tego konia wsiadam i problem jeszcze się nasila, bo ona mało chodzi. Ratujcie! |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Moniqa
Moderator
|
Na początku tylko powiem ze trudno pomagać w takich sytuacjach bez zobaczenia na żywo. Trzeba poznać przyczynę - koń sie boi czy wykorzystuje swoją siłę przeciwko jeźdźcowi. Mówisz, ze kobyłka zmieniła się po brutalnym traktowaniu przez instruktora. Uznajemy więc że przyczyną jej zachowania jest strach.
Przede wszystkim - tylko nie mocne kiełzno. Ono tylko zamaskuje problem, a nie wyleczy przyczyny. Ponadto, jeśli kobyłka zmieniła się tak przez złe trakowanie (bo rozumiem że wcześniej było ok?) to agresywne działanie może problem pogłębić. Po pierwsze (a z tego co rozumiem to moze być trudne) klacz powinna chodzić regularnie, codziennie. Odstany koń = nadmiar energii, który w ten sposób wykorzystuje. Dziewczynę trzeba zająć pracą i pokazać jej ze jazdy nie oznaczają bólu, strachu. Ważne jest też - czy ona boi się o pysk? Czy ucieka przed działaniem łydką? Kiedy zaczynają sie te "szalone galopy"? Od tego zależy co z dalszym działaniem. Przy koniach "po przejściach" bardzo ważna jest odbudowa zaufania. Poelcam przede wszystkim cierpliwą pracę z ziemi. Czy kobyłka zachowuje się agresywnie/płochliwie również podczas coedziennego obrządzania w stajni? Odpowiedz na pytania to moze uda mi sie coś więcej Wam poradzić. Acha - jeszcze jedno. Czy ja dobrze rozumiem że ten problem isteniej od roku? I jeszcze - jeśli problem się nasila, to znaczy ze robicie jakieś błędy w pracy i trzeba coś zmienić. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Magda
Źrebak
|
Postaram się sensownie odpowiedzieć, żebyś była w stanie chociaż troszkę nam pomóc. Nie oczekuję cuców przez internet, ale może wpadniesz na jakiś inny pomysł, bo nam już się kończą metody na Epopeję.
Niestety nie jestem w stanie jeżdzić na niej więcej niż jakieś 2-4 godziny tygodniowo, a drugiego szaleńca, który by na nią wsiadł w stajni nie mamy, więc najczęściej te 2-3 godziny muszą wystarczyć. Zawsze przed jazdą staram się ją na wybieg wypuścić, żeby mogła się tam trochę wyszaleć, ale to daje średnie efekty, pod siodłem i tak świruje. Jednego jestem pewna, ona nie robi tego na złość jeźdźcowi, bo w tym wszystkim ani razu nie strzeliła baranka. Gdyby chciała się mnie pozbyć z grzbietu, zrobiłaby to w kilka sekund, a ja z niej jeszcze nie glebłam. Ona wpada w jakieś paniki, tylko nie umiem zrozumieć, co jest przyczyną. Niestety ja na niej nie jeździłam wcześniej, ale wiem od innych, że zachowywała się normalnie. Jeśli chodzi o jej zachowanie w stajni, to jest trochę nerwowa przy siodłaniu, ale z tym jest coraz lepiej. Na początku nerwowo reagowała na każde dotknięcie szczotką. Delikatne czyszczenie, a koń miał drgawki. Bardzo uciekała też przed ubieraniem, a teraz już tylko trochę denerwuje się przy zakładaniu siodła. Oglowie ok, popręg też. Ale kompletnie nie ma w tym agresji, zero prób kopania, czy gryzienia. Tylko strach. No i przy wsiadaniu ktoś zawsze musi mi ją trzymać, bo natychmiast, jak wsiądę, najchętniej ruszyłaby chociaż kłusem, a często galopem. Problem rzeczywiście istnieje od około roku. Wcześniej klacz stała i nikt jej nie ruszał (też jakiś rok), aż w końcu zaczęłam o nią dopytywać i udało mi się zacząć ją brać na jazdy. Co było jeszcze wcześniej, tego niestety nie wiem, bo jeździłam w innym miejscu. Ale poprzedni instruktor ogólnie traktował konie brutalnie. Jeśli chodzi o stopień problemu, to ostatnich kilka jazd było trochę bardziej szalonych, niż wcześniej, ale myślę, że powodem może być to, że ja trochę chorowałam, potem wyjechałam i ona znowu postała. Mam nadzieję, że uda nam się wrócić chociaż do poprzedniego etapu, jak ona trochę się porusza. A kiedy zaczynają się te galopady... Na pewno nie ucieka przed łydką, z pyskiem też raczej nie ma problemów. Nie daje mi żadnych sygnałów, nie wyciąga głowy, najczęściej idzie całkiem ładnie podstawiona. Ona wpada w totalną panikę, jak jest trochę dalej od koni. Najlepiej idzie, jako prowadząca, ale jak zaczynamy robić ćwiczenia indywidualne, to zaczynają się akcje. Wczoraj próbowałam jechać na niej zupełnie bez koni, to było już totalne szaleństwo. Nie wiem, dlaczego, ale dużo gorzej jest, jak jadę na lewą nogę. Wtedy prawie każde wyjście na prostą z zakrętu, to próba galopu. Czasami udaje mi się ją powstrzymać, ale niestety nie zawsze. Na prawą nogę problem jest dużo mniejszy. Wiem, że moim poważnym błędem jest to, że czasami przechylam się trochę do przodu, i tym sposobem jeszcze ułatwiam jej wydzieranie, ale pracuję nad tym. To są efekty wieloletnich złych nawyków, których trudno sie pozbyć. Ale to na pewno nie jest jedyną przyczyną. Plusem jest to, że w tej chwili już udaje mi się ją zatrzymywać inaczej, niż lądując na zadzie jakiegoś konia. Przestałam się kompletnie bać tych jej numerów, bo wiem, że ona nie chce mi zrobić krzywdy. Tylko chciałabym jakoś jej pomóc. Może teraz będziesz w stanie mi cos podpowiedzieć, a jak przyjdą ci do głowy dodatkowe pytania, to chętnie odpowiem. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez Magda dnia Czw 15:07, 21 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz |
Moniqa
Moderator
|
na początku muszę Cię zmartwić - według mnie z takim koniem "po przejściach" trzeba by pracować codziennie. Takie 2-4 razy w tygodniu moga nic nie dać, jeśli przez resztę dni koń będzie pozostawiony samemu sobie. Co można zrobić w Twojej sytuacji?
- znaleźć zainteresowaną osobę, która włączyła by się w pracę nad kobyłką - niekoniecznie wsiadając - dopilnować zeby kobyłka codziennie chodziła na padok/pastwisko (z tego co zrozumiałam raczej spędza 24h w boksie?) Pierwsza rzecz - świrować dziewczyna zaczyna jak jest daleko od koni i zdecydowanie częściej podczas jazdy na lewą nogę, tak? (popraw mnie jak coś źle mówię ) Co do odległości od koni - zdecydowanie przyczyną jest po prostu brak zaufania do człowieka. Stado sprawia że ma jakieś tam poczucie bezpieczeństwa, jednak kiedy ma zostać "sam na sam" z człowiekiem, włącza się czerwona lampka. I tego problemu niestety nie załatwisz na jazdach. Z tą panną trzeba by zacząć spokojną pracę z ziemi. Dać sobie pełno czasu na czyszczenie jej, dać obwąchać szczotki, siadać w boksie i po prostu "być". Pokazać jej ze obecność człowieka nie wiąże się tylko z nieprzyjemnościami. (w chwili obecnej sprawa wygląda tak, ze kobyła stoi w boksie a gdy raz na jakiś czas pojawisię człowiek, to albo bierze na jazdę [= strach, praca, same nieprzyjemności] albo najprawdopodobniej jest to stajenny [ a ci z łaodnosci i spokojnego zachowania przy koniach nie słyną ] ) Co robić? Brać dziewczynę na spacerki w ręku. Ot kantar (ogłowie - jeśli sprawia takie same problemy luzem jak pod siodłem) + lonża i idziemy na spacer. Dać jej podjeść trawki, nagrodzić cukierkiem, głaskać, dużo głaskać i przemawiać. Dopiero gdy poczuje się spokojnie w pobliżu człowieka będzie można myśleć nad normalną pracą z siodła. Druga sprawa - jazda na lewo. Wiem że koń nie twój, ale pierwsze co należałoby zrobić, to ją przebadać i sprawdzić sprzęt. Czy nic jej nie boli, czy nie odczuwa dyskomfortu? Nogi, kręgosłup, zęby (coć mówisz że z pyskiem jest ok, ale nie zaszkodzi sprawdzić), dopasowanie siodła, ogłowia. Zanim zacznie się konia "naprawiać" trzeba sprawdzić, czy przyczyna nie leży po prostu w zdrowiu lub sprzęcie. Zastanawia mnie jeszcze jedno - napisałaś ze kobyła pracuje na kontakcie, podstawia sie. W jaki sposób wiec ucieka do przodu? Jeśli byłaby oparta na kontakcie powinnaś móc zamknąć rękę i zatrzymać ją po kilku fulach (lub nawet zaraz po ruszeniu). Może jednak nie do końca akceptuje wędzidło? Masz moze jakieś zdjecia? (z tego jak chodzi normalnie i jak wygląda w momencie "galopad" najlepiej) Następna rzecz - wsiadanie. Jeśli kobyła kręci się przy wsiadaniu, to pewnie robi to też ze strachu (odrzucamy złe wychowanie, bo mówisz że wszystko zaczęło się od złego traktowania przez instruktora, a wczesniej było ok). To jeszcze jedna bardzo istotna rzecz - wsiadasz z podwyższenia czy z ziemi? Mam dwie teorie Pomyślałabym też o codziennej pracy z nią. Czyli, jak już mówiłam, spokojne czyszczenie, bez gwałtownych ruchów, dużo przemawiania, głaskania. Nie wchodziłabym również gwałtownie do boksu. Przychodząc do stajni możesz przynieść sprtzęt, otworzyc boks i przy otwartych drzwiach, tak zeby cię widziała, wyjmować szczotki, regulować strzemiona, czyścić siodło... cokolwiek. Byle by ona widziała, ze jesteś - i to nie boli, nie ma strachu, nie zabierasz jej na siłe od towarzyszy. Nie wyjmowałabym jej też z boksu na siłę. Czekałabym raczej aż sama przyjdzie (oczywiście można kusić cukierkiem np. ). Druga osoba do pomocy mogłaby właśnie zająć się tą pracą z ziemi, kiedy ciebie nie ma. Czyszczenie, czesanie, mycie kopyt. Jak najwięcej codziennych czynności + spacery w ręku i CODZIENNIE padok! A na padoku siedzieć z panną i po prostu "być". Tak samo w boksie. Jak będzie sama podchodzić, wąchać - początkowo nie reagować a gdy zaczepi sama głową - pogłaskać i dać dalej chodzić w spokoju. Taki mini join-up. Przeganianie jej w takim przyadku w celu połączenia nie jest dobrym pomysłem - tylko by się bardziej przestraszyła. Przyznam sie, ze też nie do końca umiem sobie wyobrazić kiedy dokładnie zaczynają sie te galopy. Po wyjściu z zakrętu? Czy tylko do koni czy od koni też? Jesteś pewna ze nie wyganiasz jej dosiadem? Poeinnaś dac jej komfort kiedy idzie spokojnie, a mocno usztywniać dosiadem gdy zaczyna sie rozpędzać. i zawiązałabym na Twoim miejscu współprace z tą instruktorką która mówiła właśnie o hamowaniu dosiadem. Tej drugiej która wspominała o mocniejszym wędzidle - grzecznie bym podziekowała za współpracę Tak z ciekawości - gdzie stoicie? Bo widzę że też Poznań Moze być na pw jak chcesz pozdrawiam serdecznie EDIT: Zapomniałam dodać Zmieniłabym sposób jazdy na niej. Przede wszystkim postawiłabym na duuużo stępa i ćwiczeń w stępie (od zwyczajnych wolt, półwolt, wężyków do ustepowań czy łopatek). Odpuściłabym sobie galop (bo rozumiem ze spokojny galop niezbyt wychodzi?). Dałabym też pannie więcej luzu. Zaczęłabym od stępa na luźnej wodzy, z przyłożonymi łydkami, ale nie intensywnie działającymi. Dałabym jej trochę czasu "dla siebie". Taka umowa - początek jezdy jest kobyłka twój, mozesz iść jakim tempem chcesz, póki nie pędzisz. A potem zaczynamy pracę na kołach i innch figurach, cały czas dając jej wiecej dowolnosci jeśli chodzi o tempo ruchu. Oczywiście po gwałtownym galopie jak najszybsze zatrzymanie i z powrotem luz. itd. Żeby ona się przekonała ze te jazdy w sumie nie są takie złe. I zobaczyła się jak jest grzeczna to nic jej nie grozi, jest wygodnie, miło i spokojnie. No i stopniowo zoraz więcej pracy. Równolegle oczywiscie praca z ziemi, oswajanie... |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez Moniqa dnia Pią 10:10, 22 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy |
karolina
Dzielny Rumak
|
ja również uważam, że powinnas pracowac dużo w stepie i na razie możliwie blisko koni, nie stwarzac sytuacji w ktorych mogłaby czuć się zagrożona ,że np stado jej ucieka... potem stopniowo pracowac nad odchodzeniem od zastępu,
Robicie może hamowanie awaryjne? Mialam kiedyś klaczke, która też ponosiła, ale gdy bardzoo szybko reagowałam ,zginając jej głowę ,stawała w miejscu,,, lepsze to niż ciągłe się szarpanie. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Magda
Źrebak
|
Jeszcze raz dzięki za wyczerpującą odpowiedź Utwierdzasz mnie w tym, że idę w dobrym kierunku, tylko po prostu powinnam poświęcić jej więcej czasu i uzbroić się w jeszcze więcej cierpliwości. Ale na szczęście ja się nigdzie nie spieszę i jestem gotowa walczyć o nią jeszcze długo.
Niestety obawiam się, że o osobe do pomocy może być trudno. Wiesz, jacy są ludzie. Mało kto chce poświęcać czas i energię na konia, na którego nie wsiada. Ale na szczęście (bo w poprzednich postach faktycznie tego nie zaznaczyłam) konie u nas prawie codziennie (oprócz niedziel) spędzają kilka godzin na dworze. Wybieg nie jest olbrzymi, ale zawsze coś. Szkoda tylko, że one nie bardzo chcą tam biegać. W zasadzie to głównie się tarzają i człapią z nogi na nogę. Jak mam czas, to wypuszczam ją dodatkowo na większy wybieg, a tam one zawsze szaleją.
Dokładnie tak. Muszę przyznać, że nigdy na to nie spojrzałam z tej strony, że te akcje mogą być spowodowane stresem zostawania ze mną sam na sam. Teraz, jak to czytam, to wydaje się oczywiste, ale wcześniej głównie doszukiwałam się metod, jak technicznie z nia pracować. Czasem najprostsze rozwiązania sa najlepsze. Wrócę do starego zwyczaju czytywania książki siedząc na korycie w boksie Problem ze sprzętem bym raczej wykluczyła. Siodło na bank jest dobre, zresztą bywało, że jeździłam w innym i nie było lepiej, a ogłowie wydaje mi się, że jest dopasowane dobrze. Wędzidło, tak jak pisałam wcześniej jest bardzo delikatne, więc to raczej nie powinno jej stresować. Zresztą chyba gdyby z powodu sprzętu odczuwała dyskomfort, to problemy przy siodłaniu byłyby coraz większe, a z tym jest już znacznie lepiej. Weterynarz faktycznie mógłby ją obejrzeć, ale obawiam się, że o to nie będzie łatwo... Pytałaś o wsiadanie. Wsiadam z ziemi. Nie mamy żadnego stopnia, ani dobrego miejsca, które mogłoby go zastąpić. Ale jeśli myślisz, że wsiadanie z podwyższenia mogłoby jakoś pomóc, to coś tam zaaranżuję.
Od koni tego nie robi. Przynajmniej ja sobie nie przypominam takiej sytuacji. Ale jak już sie rozpędzi w kierunku do koni, to nie zatrzymuje sie przy nich, tylko dalej pruje galopem.
Jasne, że nie jestem pewna. Mój dosiad pozostawia wiele do życzenia... Staram się tego nie robić, ale tak jak pisałam wcześniej, mam problem z punktem ciężkości i czasami wychylam się do przodu. Wiem, że w tym wypadku to jedna z najgorszych rzeczy, które mogę zrobić, ale to jest nawyk, który latami był utrwalany w ciele i pewnie jeszcze długo będę z tym walczyć. Na szczęście moja instruktorka ma do mnie cierpliwość i potrafi 100 razy w ciągu jazdy powtórzyć "Ramionka do tyłu!!!" Pracuję z tą trenerką, która radzi mi właśnie pracę nad dosiadem. Z tą od wędzidła tylko rozmawiałam. Pytałam o radę i jej odpowiedź właśnie zbiła mnie z tropu, dlatego napisałam tutaj. pomyślałam, że może za bardzo sie z tym koniem cackam, ale widzę, że masz podobne podejście jak ja i moja trenerka. Ok, popróbuję tej pracy z ziemi i więcej stępa. Ona w stępie faktycznie chodzi całkiem fajnie i sporo da sie z nią zrobić. Z galopem jest tak, że zdarzają się dni, że wszystko jest idealnie. Wtedy, po jednej albo dwóch ścianach przechodzę so stępa i ją chwalę i na tym kończymy. Chcę jej pokazać, że jak jest spokojna, to będzie miała luz. W ogóle raczej staram się galopować małymi partiami, żeby się kobieta nie rozkręcała. Najgorzej jest, jak ona z kłusa wypruje do koni. Pisałam o tym podstawieniu, bo rzeczywiście ona często tak idzie. Ale bywa moment, że zaczyna podnosić głowę do góry i ja wtedy nie umiem odpowiednio zareagować. No i wtedy już wiadomo, jak sie to kończy... Warto chyba dodać, że najlepiej dogaduję sie z nią w czasie skoków. Ona lubi skakać i jak ma przeszkody, to jest bardzo skoncentrowana i nie ma głupich pomysłów. Ale się rozpisałam... Mam nadziejję, że nie zmąciłam obrazu jeszcze bardziej A teraz kilka fotek: Nie mam akurat za dobrych zdjęć z momentów, kiedy nam wychodzi. Aparat miałam na 2 jazdach i akurat obie były dość szalone. No i fotograf robił zdjęcia najchętniej wtedy, jak cos sie działo, a dla niego spokojna praca w stępie, to nuda... Ale to chyba jest względnie normalne: [img][link widoczny dla zalogowanych][/img] To nasze typowe zapierdzielanie... [img][link widoczny dla zalogowanych][/img] To tragiczny dosiad, czyli tyłek wypięty do tyłu, a ramionka wychylone do przodu. [img][link widoczny dla zalogowanych][/img] I jeszcze skoczek [/img][link widoczny dla zalogowanych][img] Jak teraz te foty mi nie wejdą, to dodam je jutro, bo trochę późno sie zrobiło... Gwiazda tematu, to oczywiście ta kasztanka. Pozdrawiam! |
|||||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez Magda dnia Sob 1:02, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 4 razy |
Moniqa
Moderator
|
Dokładnie! Właściwie to za dużo mojej pomocy nie potrzebujesz Tylko po prostu cierpliwość, praca i jeszcze raz cierpliwość...
No to zmienia trochę postać rzeczy. Dobrze ze chodzą. Tak więc można wykluczyć "nabuzowanie" i wychodzi ze rzeczywiście problem leży w zaufaniu.
I to jest świetny pomysł. Samo przebywanie z kobyłą może zdziałać najwięcej. No i wprowadziłabym te spacery w ręku. Lonża i na trawkę. A właśnie - padoki macie trawiaste czy piaszczyste? Jeśli piaszczyste, to taki wypadzik na trawę mógłby być dla kobyłki niesamowite przeżycie. Jeśli trawiaste to i tak warto pójść razem. obecność człowieka + trawka = relaksik czyli w sumie ci ludzie nie są tacy źli Zastanawiam sie jeszcze czy dziewczyna nie ma problemu w równowagą? Napisz oś więcej. Ile ma lat, od kiedy chodzi pod siodłem, co wcześniej robiła. I masz może jakieś ładne zdjęcie od boku, takie do "zinterpretowania"?
Zagadaj do właścicieli czy jakis osób u was rządzących. Na prawde szkoda by było "zwalać" problem na kobyłkę, jeśli miałaby jakiś problem zdrowotny. Można ją "podsunąć" weterynarzowi kiedy już przyjedzie do ośrodka (żeby nie płacić za dojazd) i poprosić chociaż o próby zginania czy obmacanie kręgosłupa. Zresztą próbę zginania mozecie zrobić również sami. Tak wstępnie. Ale mozecie nie zauważyć wszystkiego. Wsiadanie - zdecydowanie wykombinowałabym jakieś podwyższenie. to na prawdę nie problem - wystarczy skrzynia czy stołek. A wsiadanie z ziemi jest dla konia niezbyt wygodne - mocno obiąża jedną stronę (a jeśli kobyłka miałaby problem z równowagą, to będzie dla niej dodatkowy dyskomfort). I już na początku wywołuje u niej niezadowolenie. Wsiadanie też bym wprowadziła powoli. Mówisz, ze od razu rusza kłusem czy galopem. Więc bym ją przechytrzyła. Jeździłam kiedyś na koniu, który był po prostu zepsuty - w momencie wsiadania każdy oczywiscie łapał wodze na kontakt a koń wyrywał do przodu. Ludzie łapali więc jeszcze silniejszy kontakt - koń wyrywał się jeszcze pardziej, bo wgramoleniu się jeźdźca na grzbiet urządał fochy. W jaki sposób rozwiązałam problem? Zaczęłam od najłatwiejszego wyjścia - po podprowadzeniu konie do podwyższenia zostawiłam luźną wodzę i delikatnie wsiadłam. Koń nawet tego nie zauważył i bardzo sie zdiwił. Od tego czasu wsiadałam tak zawsze - i problem zniknął. Co bym zrobiła? Ustawiła schodki i podeszła do nich z kobyłką. Poklepała, dała cukiera i odeszła. ędąc na spacerze na lonży - podeszłabym do schodków. Podchodziłabym do nich często, ale nie wsiadała. Potem do tego dołożyłabym wchodzenie na podwyższenie - klepanie i rezygnacja. A potem do tego - delikatne wskrobanie się na grzbiet. Zadnej obstawy z grupy ludzi (bo mówiłaś ze musza ci kobyłkę trzymac przy wsiadaniu) - to tylko powoduje powstanie nwerowej atmosfery. Weź ją sposobem i spokojem. Ale nic się nie zmieni bez zaufania - więc przede wszystkim zabawa i "bycie".
Hmm... Druga część wypowiedzi moze być trochę myląca. Myślę jednak że to właśnie ten brak zaufania - panna chce znaleźć się wśród koni, ale w czasie galopów mocno się nakręca i leeeci....
Powiem tak - dodałabym dużo pracy nad akceptacją kontaktu. Dużo wolta, wypuszczania, pracy w dole. Panna musi wejść na kontakt zeby można było z nią delikatnie pracować. Powiem szczerze, ze wasze "zapierdzielanie" na zdjeciu wcale na takie nie wygląda. Owszem - kobyła rozwija duże prędkości, ale możnaby pomyśleć ze taki była cel. Poza położonymi uszami kobyły, "wystrzeżonym" pyskiem (spróbuj odkryć czy kobył nie bierze czasem wędzidła na dziąsło) wygląda jakby miało tak być. Kobyła ma na pysku opcję "lecieć byle dalej!" ale ty wyglądasz trochę jakbyś myślała "lecimy? no ok. no fajnie". To właśnie trochę to pochylenie o którym mówiłaś - ja, by działanie dosiadem było skuteczne, dodałabym trochę odchylenia w tył. To przeniesie trochę ciężar na zad i utrudnie rudej zabranie się do przodu. Tylko ze najlepszy efekt da to na samym początku - czujesz ze kobyła chce ruszyć i jakby ją "hamujesz". Może się dwa razy zastanowić zanim ruszy. Tak więc przede wszystkim skupiłabym się na pracy nad zaufaniem, ale do tego dołożyła trochę pracy nad respektem. Bo dziewczyna wybitnie ma gdzieś to co robi jeździec. Niestety koń to koń i trzeba go czasem trochę "na siłę" przekonać że to wcale nie jest straszne. Spróbowałabbym więc innego sposobu sprawdziła reakcję. Spróbuj ją gwałtowanie zahamować w momencie ruszania do galopu. Ale żadnego szarpania za pysk tylko właśnie odchylenie, przeniesienie cieżaru na tył i siłą rzeczy zamknięcie kontaktu. Dokładnie w momencie jak kobyła zareaguje - totalny luz. Luźna wodza, spokój, chwila stępa. Wracamy na kontakt i kontynuujemy pracę. Jakby nic się nie stało. Dużo klepiejmy, mówimy. Ważne jest również to, co powiedziałaś:
Sama znalazłas sobie odpowiedź. Co trzeba zrobić? Zająć ją pracą. Nie wiem jak wyglądają wasze jazdy, ale kiedy obserwuję większość jazd w szkółkach widać przede wszystkim monotonię. Co zrobić? Kobyła rozpędza sie na prostych? jaki na to sposób? jak najwięcej kół, wolt, półwolt, węzyków - praca, praca, praca! Niech ona nie ma czasu myśleć nad tym, ze została bez koni. I nie prowokuj na razie stresowych sytuacji - jeździj jak najwięcej na łukach, a jak najmniej na prostych. Wiem, ze to koń szkółkowy, a nie twój. jednak przede wszystkim wprowadziłabym więcej pracy w dole. Wyraźnie widać odwrotny grzbiet. Tak więc jazda nie moze być dla niej zbyt wygodna. Dużo pracuj nad wypuszczaniem jej, na tych kołach właśnie. Jak zacznie sie rozpędzać, czy drobić - wjedź na koło lub zacznij np. ustępowanie. Żeby pracowała. Tylko wsyztsko oczywiście spokojnie, delikatnie, dużo mówienia, głaskania, klepania. A poza kończeniu jazdy OBOWIĄZKOWO cukierek i po rozsiodłaniu np. spacerek w ręku na trwę. Żeby wiedziała jże jak bedzie ładnie chodzić to na końcu jazdy będzie nagroda i będzie miło. i ten cały ludź w sumie nie jest aż taki zły. pozdrawiam EDIT: Jeśli nie masz nic przeciwko to powiedziałabym też coś na temat zdjęć, ale to już wieczorem jakby co |
||||||||||||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez Moniqa dnia Sob 13:09, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz |
XBaśulkowaX
Nowy
|
Konikowi trzeba poświęcic dużo czasu.
Moniqa powiedziałas, żebyś troche się odchylała w tył i wtedy ciężar ciała przechodzi na zad i utrudni to zabaranie się do przodu. Moim zdaniem tak się nie powinno robic. Koń musi pracowa zadem i przenieśc ciężar ciała na przód. Przechylenie w tył psuje całą prace i koń w tym momencie traci równowage. Podobno klaczka ponosi jak np. oddali się od koni. Moim zdaniem powinnaś z nią pracowa na osobności, sama bez żadnych koni na maneżu. Piewszy raz jakbys spróbowała będzie okropnie. Koń może sie pocic i denerwowa, a także nie będzie się skupiał na tobie. Jest w pewnym sensie to denerwujące, ale musisz zachowac zimną krew i się tym nie przejmowa i nie denerwowac. Kon w takiej sytuacji kiedy jesteś zła także się denerwuje bardziej. Na drugiej jeździe na osobności możesz sobie ustawi przeszkody, podobno konik lubi skakac i się koncentruje na przeszkodzie i także na tobie. Pojeździj z nią tak około 3-4 tygodni,a następnie możesz miec jazde z innymi końmi na ujeżdżalnie. Taką jazde w grupie zrób sobie tylko jedną i następnie jeździj sam na sam. Moja klacz tak miała, że jak tylko nie było konia odrazu szalała i szybkim galopem do reszty szła. To było okropne teraz nauczyłam ją, że drugi koń jest nie potrzebny. Jazda samemu, jest moim zdaniem najlepsza, koń jest skoncentrowanym na tobie i dobrze pracuje na działanie łydki jak i na dosiad i kontakt. Zdobywa także zaufajnie. Kiedy jeździsz z drugą osobą kobitka się może koncentrowa na drugim koniu, a nie na tobie, a takiej sytuacji nie chcemy. A i jeszcze jedno nie wypuszczałabym jej przed jazdą na padok, wziełabym ja na lonże i 30 min aby chodziła w kółko, aby się rozluźniła to także pomaga pracą z jeźdźcem. Tylko lonzowanie w siodełku! i możesz także po paru razach lonżowania zapiąc jej wypinacze (ale tylko przy lonżowaniu nie używaj ich do jazdy). Lonżowanie w wypinaczach wypracowuje równowage, ale wypinacze załóż jej jakoś 10 min do końca lonżowania. Następnie zacznij jeździc. Rób dużo zatrzmań, w stepie, kłusie i galopie. Dużo wolt półwolt serpentynek itp. Kiedy skończysz jazde w tedy wypuśc ją na padok i daj cukru itp. Ale nie radziłabym jej dawac cały czas słodkości, moim zdaniem nie powinno się koni rozpieszczac. Kiedy zdobi coś nowego lub to co jej źle wychodzi i zrobi to prawidłowo da jej nagrode. Mam nadzieje że pomogłam Pozdrawiam. |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez XBaśulkowaX dnia Sob 15:09, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz |
Magda
Źrebak
|
Jasne, że możesz skomentować zdjęcia. Czekam na ostrą krytykę i jestem na nią gotowa Jakoś to zniosę.
Ja też rozpiszę się bardziej wieczorem, bo w tej chwili jestem w pracy. Ale jeszcze tylko dodam, że przed pracą byłam na koniach i dzisiaj było o niebo lepiej!!! Znajomi patrzyli na mnie, jak na świra, bo całe czyszczenie rozmawiałam z Epopeją, ale była jakaś spokojniejsza Udało mi się 2 razy zagalopować normalnie, bez wydzierania i na tym poprzestałam. Zobaczymy, jak będzie jutro... Już się nie mogę doczekać! |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Moniqa
Moderator
|
Teraz tylko tak na prędce, a potem dokładniej.
No i właśnie o to chodzi - mamy jej utrudnić zabieranie się przez stworzenie dyskomfortu w tym momencie. Ona ma się czuć dobrze, kiedy chodzi dobrze. Kiedy jest źle - musi z naszej strony poczuć dyskomfort. Zamiast całego szarpania czy wciskania głowy w klatę - zaburzenie równowagi i powiedzenie w ten sposób: "jesteś niemiła, więc ja też będę dla ciebie niemiła". A kiedy współpracuje - pełen spokój, delikatność. A zabieranie jej na siłę na samotną jazdę nie jest dobrym sposobem moim zdaniem. Ten koń się boi a nie stroi fochy. Gdyby jej zachowanie było po prostu próbą uniknięcia roboty - owszem. Przemóc to po prostu raz a dobrze i tyle. Jednakkiedy koń ma za sobą złę wspomnienia trzeba podejść do tematu łagodniej. Człowiek zrobił jej krzywdę i człowiek musi sprawić by odzyskała zaufanie. Taki sposób też pewnie przyniósłby efekt, ale doprowadziłby do złamania kobyły, a nie do zbudowania zaufania. A chyba chcemy zaufania? Póki ona boi się człowieka nawet z ziemi, siłowe przełamywanie strachu na niewiele się zda. Można coś takiego zrobić kiedy już będzie się normalnie zachowywać na ziemi. Bo wtedy będzie widać że to zbyt silny instynkt stadny i że konie są dla niej ważniejsze od człowieka. Wtedy można to przełamywać siła. Na razie - mogłaby się zamknąć jesczze bardziej. W praktyce to ja bym jak najwięcej czasu spędzała z nią na ziemi, z siodła pracowała na razie w miarę bezstresowo, ale oczywiscie konsekwentnie. Ona musi odbudować zaufanie, ale również wiedzieć że w "stadzie" jest "podwładną" a człowiek rządzi. Magda - cieszę się że są postępy! A znajomi niech sobie patrzą, mina im zrzednie jak kobyłka się zmieni I jeszcze będą przepraszać że nie wierzyli |
||||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
XBaśulkowaX
Nowy
|
Jestem w ogóle przeciwna do tego co mówi Moniqa...
Moim zdaniem jest bezsensowne odchylanie się do tyłu, koń wtedy jak mówiłam traci równowage. Wyobraź sobie że jesteś koniem i cieżar ciała masz przeniesiony na przód, a w pewnym momęcie z nikąd ktoś spowodował, że tracisz równowage i ciężar ciała jest w kilka sekundy na twoim zadzie i w taki sposób jest ci źle tak jakbyś coś złego zrobiła i ktoś cię za to skarcił, a jak na przykład jedziesz szalonym galopem i co w takim przupadku robisz?? Odchylasz się do tyłu?? i co także tracisz równowage jak i koń! A przechodząc do samotnej jazdy. Ja nic nie miałam na myśli siłowego przełamywanie, przemoc itp. Moim zdaniem koncentrowanie się na osobie jest budowaniem zaufania, a nie koncentrowanie się na koniach, koń jakby cię odrzucł i nie obchodził się tobą tylko jedynie innymi końmi. Jak źle pisze dla ciebie to ok, już w ten temat nie będe wnika. Jak jest jakas poprawa to ty pisz Moniqa... Ważna jest ta klacz a nie sprzeczki na forum. Jak coś źle napisałam to soryy. [/quote] |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Moniqa
Moderator
|
Bynajmniej ja tu żadnej sprzeczki nie zauważyłam, tylko zdrową dyskusję. XBaśulkowaX wyluzuj trochę
No ale właśnie o to chodzi - skarcić za złe zachowanie. Oczywiście po odbudowaniu choć w części zaufania. A tak ot - w jeździe dążymy do tego żeby ciężar ciała konia przeniósł się na zad jak koń jest zwalony na przód to właśnie źle
Owszem, ogólnie się zgadzam, ale nie widzę tego sposobu w tym przypadku. Ten koń ma za sobą złe przejścia związane z człowiekiem. Zostawianie go na siłę sam na sam może ten problem pogłębić. |
||||||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
~Salsia~
Nowy
|
Więc tak .. uważam że i Moniqa za bardzo stawia na zaufanie. Niestety koniki szkółkowe żadko komu ufają, bo nik tak naprawdę nie zapewnia im zbyt wiele czasu... (niestety)
Więc tak ani Monikqa ani XBaśulkowaX nie wspomniały o tym że jak konik pruje do przodu i nie chce zachamowa to należy zrobi woltę. Mam pynie do Moniqa: ile jeździsz konno ?? i czy ty jesteś "zaklinaczką" bo napisałaś :
związku z cytatem to jeśli będziemy dawac koniu nagrody za nic to można to rozumie " jeśli za nic nie jestem karana to moge sobie pozwoli na wszystko" Bo jeśli koń myśli to co napisała Moniqa to czemu nie tak...? W jednej a raczej w dwóch sprawach popieram XBaśulkowaX bo napisała coś że klaczka powinna pochodzi sama i to jest prawda moje koniki tak właśnie uczyły się i co?? I chodzą normalnie a z pierwszym miałam problem bo cały czas chodził z innymi i tak prawie samo ponosiła, ale potem postanowiłam pracowac sam na sam z konikiem i pomogło, konik koncentrował się na mnie i na tym co ma robic/zrobic. Oczywiście nie na pierwszej lekcji tak było bo kobyłka się troszkę denerwowała ale potem było ok:) . Potem jak na padoku zjawił się inny konik to było super nie rwała się i nie myślała że stado lub inny koń jej pomoże, bo musi wiedzie że możecie polegac tylko na sobie. Natomiast Moniqa napisała żebyś pracowała dłuuugo w stępie z innymi końmi, i to jest błąd bo jeśli koń uspokoi się w stępie to co bęezie jak zagalopuje. Co będzie?? "ZGŁUPIEJE'' bo nagle będzie musiała przyśpieszy. I nie moge powiedzie że tak ale nie można tego wykluczy że będzie gorzej się zachowywac.Więc ja bym radziła metode "sam na sam" czyli galop, kłus stęp, skoki itp. I niezapomnij robi wolty jeśli ci zapiernicza jak szalona ! |
|||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
XBaśulkowaX
Nowy
|
jak już wcześniej pisałam, z tobą się nie zgadam. I już pisałam że w tą srawe już nie wnikam. A i ja się wcale nie denerwuje jestem całkiem wyluzowana. Magda powodzania z konikiem. .
Pozdrawiam |
||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy |
Moniqa
Moderator
|
To ja pragnę tylko przypomnieć że z tego co powiedziała Magda, to ona właśnie chce poswiecić kobyłce jak najwięcej czasu. A bez jego poświęcenia to z koniem po przejsciach wiele się nie zrobi.
Nie wiem co ma tutaj do rzeczy jak długo jeżdżę, nie będę się spowiadać. Jeżdżę na tyle długo zeby "coś" już wiedzieć i na tyle krótko by jeszcze dużo musieć się nauczyć. Człowiek uczy się całe życie prawda? "Zaklinaczką" nie jestem (bo rozumiem że uważasz za to jeżdżenie na sznurkach? czy co?) - po prostu w racjonalny sposób doceniam wagę pracy naturalnej w codziennej pracy z koniem. Bez myślenia o psychice i zaufaniu wychodzi bitwa a nie harmonia. Też przechodziłam kiedyś etap "koń ma sie podporządkować i już", który na szczęście zminił się po doświadczeniach z trenerami i instruktorami, przeczytaniu tony książek. A może ty byś coś o sobie powiedziała? Bo przyznam ze średnio to eleganckie - wpaść na forum, napisać jednego posta i dopytywać się ludzi ile jeżdżą i co robią. Przynajmniej byś w życie prywatne nie wnikała. I mogłabyś się wysilić o poprawne przepisanie nicka chociaż... A tak poza tym - zrobienie wolty gdy koń zapierdziela na pełnym gazie jest idiotyzmem i może skończyć się w najlepszym wypadku tym ze koń się złapie (potem ścięgn i reszta aparatu ruchu.) Jak koń poniesie to należy wjechać na koła (tak, wiem - czepialstwo ale wolta i koło to zasadnicza różnica), coraz bardziej je zmniejszając. W przypadku takich "wystrzałów" jak tutaj również to nie pomoże - tylko maskuje problem. Moja koleżanka miała kobyłę która na każdą próbę silniejszej pracy, gdy coś jej sie nie podobało - reagowała właśnie galopadami. Dziewczyna przez 1,5 roku jeździła ją właśnie w taki sposób - wystrzelenie do przodu = koło. Problem nie znikał. Dopiero gdy trener doradził jej zatrzymanie kobyły w miejscu (po wypracowaniu oczywiście lepszej pracy na kontakcie) - przeszły jej takie pomysły.
primo: koniowi secundo: nic z tego nie rozumiem, choć przeczytałam trzy razy. Rozwiń proszę. edit: Chyba coś mi świta więc odpowiem tak. Według mnie cała jazda konna opiera sie na sprawianiu komfortu kiedy koń postępuje dobrze (deliktany kontakt, spokojna łydka, rozluźnienie po wykonaniu ćwiczenia etc) i szeroko pojętego dyskomfortu, gdy postępuje źle (czy mocniejsze działanie łydki, czy dotknięcie/puknięcie batem itp.). Jak to działa według ciebie? Bo jeśli chodzi ci o to, o czym myślę, to chyba mówimy o innym sporcie lub chociaż o totalnie innym sposobie jazdy i stosunku do konia. Powtórzę się, bo widzę że czytanie ze zrozumieniem szwankuje. Zgadzam się ze sposobem XBaśulkowaX, ale nie w tym przypadku. Ten sposób jest idealny a wręcz jedyny gdy mamy konia który po prostu z nie wypracowanym respektem - gdy nad "uważaniem" człowieka przeważa instynt stadny. Jednak tutaj jest koń który od człowieka doświadczył złego. I sprawnianie dodatkowych sytuacji stresowych na siłę na pewno tego strachu nie zmniejszy. Potem - owszem. Ale gdy koń nie będzie już drżał na widok szczotek i nerwowo zerkał przy siodłaniu.
A dlaczego? Myślę że tutaj problem leży w tym, że nie widzisz iż w stępie można tak samo dużo pracować jak w wyższych chodach. Kobyła nie ma "zgłupieć", bo ma być zrelaksowana i zajęta pracą w niższych chodach, galop ma być spokojny i skrócony. P.S. Tak swoją drogą to wspomnę tylko iż ciekawa jest zbieżnosć numerów IP Basiulkowej i Salsi. Ale nie będę wnikać, po co mam się denerwować i sprawiać problemy XBaśulkowaX - ależ nie krepuj sie, dyskusja może prowadzić do madrych wniosków |
|||||||||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez Moniqa dnia Sob 23:01, 23 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy |
Klacz po przejściach - jak mam z nią pracować? |
|
||
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.